Cześć wszystkim! Dzisiaj jest dokładnie - Halloween. Specjalnie na tą okazję opiszę tu historię, którą wymyśliłam pewnego letniego popołudnia przemierzając szkolne korytarze. Mam nadzieję, że wszystkim się ona spodoba i podkręci ten przerażający nastrój. Wesołego Halloween i wiele cukierków! Rivian Był zwyczajny dzień. Anita uczyła się właśnie fizyki pod salą numer 103, a jej dwaj najlepsi przyjaciele - Jasiek i Stef byli zajęci pisaniem nowego programu antywirusowego do szkolnego serwera. Zaraz miała być poprawa ostatniej klasówki. Właściwie nikomu nie poszła ona dobrze, ale ze względu na dość późną godzinę konsultacji i piękne słońce za oknem reszta klasy 3b postanowiła olać poprawę i pójść na lody na Starówkę. Pani Kobulska otworzyła drzwi klasy dokładnie o 14:20. Kiedy przyjaciele wyszli z sali Anita i Stef byli całkiem zadowoleni, natomiast Jasiek miał niewesołą minę. Idąc przez szkołę prosto do szatni stwierdzili, że budynek jest prawie pusty. Wszyscy uczniowie i większość nauczycieli już dawno opuściła szkołę. Tego dnia jako premię za dobrą naukę każda klasa miała skrócone lekcje i korzystając z pięknej pogody możliwie najszybciej opuszczał budynek. Teraz było już niemalże ciemno. Była końcówka października i słońce szybko zachodziło. W bladym świetle lamp i ciszy odbijającej się od grubych murów, szkoła wyglądała przerażająco. Przyjaciele poczuli dziwny niepokój. Nie wiedzieć czemu, powoli i w ciszy zaczęli schodzić po schodach do szatni. Znajdowali się już na parterze, kiedy od strony stołówki usłyszeli jakieś dziwne odgłosy. Jasiek, z natury niezbyt odważny zrobił przerażoną minę i zaczął się cofać, ale Anita obdarzona nadmierną ciekawością postanowiła sprawdzić co je wydaje. Uchyliła drzwi. W ogromnym pomieszczeniu ze stołami panował niczym niezmącony spokój. Już myślała, że jej się zdawało i chciała się wycofać, ale wtem usłyszała jak coś z brzdękiem upada w kuchni. Na palcach zaczęła iść w tamtą stronę. Wychyliła się zza węgła. W pomieszczeniu panowała ciemność. Weszła do środka. Idąc coraz bardziej wgłąb wyszeptała: "Halo". Nagle wyskoczyło na nią coś przerażającego. Właściwie nie potrafiła opisać tego słowami. To wyglądało jak zmutowany, poskręcany jakąś chorobą, wijący się w konwulsjach człowiek. Zaczęła krzyczeć. Rzuciła się do wyjścia, ale potwór ruszył za nią. Z wrzaskiem wybiegła na korytarz. Dopadła do chłopców. Szarpiąc ich za ubrania próbowała nakłonić ich do ucieczki, ale jej przyjaciele nie chcieli się ruszyć. Spojrzała ze łzami w oczach w ich twarze. To co zobaczyła było gorsze niż wszystko co mogła sobie wyobrazić. Jej przyjaciele nie byli już Stefem i Jaśkiem. Byli teraz przerażającymi istotami z poplamionymi krwią bandażami na głowach i skalpelami w dłoniach. Istoty te wydały z siebie okropny skrzek i zaczęły wymachiwać nożami. Anita puściła się pędem po schodach na górę. Biegnąc wciąż słyszała za sobą tupot kroków. Postanowiła się nie odwracać. Z impetem otworzyła drzwi jednej z klas (Bogu dzięki nie były zamknięte) i wpadła do środka. Jak najciszej zamknęła za sobą drzwi. Nagle coś zakryło jej usta i silnie pociągnęła do tyłu. Czując duszę na ramieniu zamknęła oczy. Nie krzyczała. Niespodziewanie "coś" ją puściło. Otworzyła oczy. Ze zdumieniem stwierdziła, że obok stoją jej dwaj przyjaciele. Z radością rzuciła im się na szyje. - Czemu na mnie nie czekaliście? - zapytała. - Dość długo cię nie było. Chcieliśmy za tobą iść, ale Jasiek nie mógł się ruszyć. - powiedział Stef. - Wtedy wyleciała na nas ta pielęgniarka. Była przerażająca. Właściwie normalna, tyle, że nie miała oczu... To znaczy miała ale same białka i całą zakrwawioną twarz. I tak dziwnie się szczerzyła. Daliśmy nogę, a ona nas goniła, no i schowaliśmy się tutaj. - Nie widziałam żadnej pielęgniarki. Tylko dwie jakieś dziwne postacie i... "coś". - odpowiedziała jeszcze bardziej wystraszona dziewczyna. Nie rozumieli o co w tym wszystkim chodzi. Kroki na zewnątrz już dawno ucichły. Postanowili więc wyjść z klasy i dostać się do wyjścia. Niestety, znajdowało się ono dopiero na końcu szatni. Mimo ogromnego lęku postanowili zaryzykować. Otworzyli drzwi. Po cichu zeszli po schodach na parter. Nikogo nie widzieli. Zupełnie jakby wszystkie wydarzenia z ostatniej godziny były tylko sennym koszmarem. Po cichu zeszli na niższe piętro. To tu znajdowała się wyżej wspomniana szatnia. Panował mrożący krew w żyłach półmrok. Zajrzeli do części z szafkami - musieli przez nią przejść aby dostać się do wyjścia na końcu długiego jak diabli korytarza. Po pomieszczeniu rozlegał się dziwny pomruk. Brzmiał on jak warczenie wściekłego psa. Rozejrzeli się i natychmiast cofnęli za załom muru. Po podziemiu przechadzał się "wilkołak". Właśnie tego książkowo - filmowego stwora przypominała im owa istota - wyglądała jak ogromny wilk na dwóch nogach. Potwór przemierzał szatnię jakby ją patrolował. Przyjaciele znieruchomieli. W ciszy obserwowali zwierzę. Nagle spokój przerwał okropny wrzask Jaśka. Stef i Anita odwrócili się, ale było już za późno. Przerażająca postać z bandażem na głowie właśnie zagłębiała w jego klatce piersiowej swój skalpel. Bezradni patrzyli jak przerażone oczy kolegi wybałuszają się coraz bardziej, a usta rozwierają w niemym okrzyku. Najstraszniejsze jednak było to, że w tej chwili nie było miejsca na łzy czy sentymenty - przyjaciele musieli uciekać. Puścili się pędem przez pomieszczenie. Wypadli na korytarz za zakrętem. Już widzieli drzwi - to była ostatnia prosta. Rzucili się do przodu - jeszcze nigdy żadne z nich tak szybko nie biegło. Wtem z prostopadłego korytarza wyleciał wilkołak. Znaleźli się między młotem a kowadłem. Potwór machnął łapą, Anita zdążyła się schylić, ale Stef nie uniknął ciosu. Pazury bestii wbiły się w jego umięśniony tors. Chłopak upadł na drewnianą posadzkę. Dziewczyna z przerażeniem patrzyła jak wilkołak jednym kłapnięciem szczęk przepoławia jej przyjaciela i zabiera się za jego konsumpcję. Rzuciła się w kierunku drzwi. Niemalże je wywarzając wypadła na podwórko. Szybko zamknęła je za sobą. Zauważyła tkwiący w zamku klucz. Szybko go przekręciła. Odetchnęła z ulgą i zaczęła śmiać się na całe gardło. Nie mogła przestać. Nie rozumiała swojej reakcji. Wrzeszczała histerycznie rechocząc. Nie mogła uwierzyć w to, że żyje. Chwiejąc się na nogach ruszyła do bramy głównej. Szła krok za krokiem, a łzy szczęścia spływały jej po policzkach. Nigdy jednak nie dotknęła zielonej mosiężnej klamki. Następnego dnia szkoła była otoczona przez policję i karetki pogotowia. Wokół budynku kłębili się przerażeni ludzie. Dyrektor rozmawiał z policją, śledczy przeszukiwali teren, reporterzy robili zdjęcia i pisali artykuły. Jeszcze tego samego wieczora we wszystkich mediach ukazała się informacja na temat tragedii w miejscowym gimnazjum. "Masakra gimnazjalistów" Dzisiaj w godzinach porannych znaleziono w Gimnazjum im. Stefana Batorego zwłoki trójki uczniów. Rodzice są w szoku. Policja nie ustaliła jeszcze co się wydarzyło. Przeprowadziliśmy wywiad z komendantem. K: Śledztwo trwa. Jest to bardzo dziwna sprawa. Dziś rano gdy dyrektor przyszedł otworzyć budynek, znalazł na podwórku Anitę Krymską. Była nabita na drzewo niczym szaszłyk. Na głowie miała czepek pielęgniarski. Kiedy nas wezwano, specjaliści przeszukali wnętrze szkoły. Na korytarzu znaleziono ciało Stefana Ronita, przepołowionego na pół i rozszarpanego na strzępy. Jego zwłoki, co dziwne, było owinięte w bandaże. Podejżewamy, że ów chłopak zabił pozostałą dwójkę uczniów, ponieważ znaleźliśmy u niego nóż. D: Powiedział pan "pozostałą dwójkę". Czy to znaczy, że jeszcze ktoś zginął? K: Owszem. W szatni znaleźliśmy ciało chłopca. Miał przy sobie tylko damskie futro - nie wiemy jeszcze czy to ważne, ale to było jego jedyne odzienie. D: Czy są jacyś świadkowie tych przerażających wydarzeń? K: Właśnie to ustalamy. Na chwilę obecną, wiemy jedynie, że w szkole znajdowała się wtedy jedna z nauczycielek. Twierdzi jednak, że nic nie widziała. D: Rozumiem. Czy znaleziono jeszcze coś niepokojącego? K: Tak. D: Cóż to takiego? K: Zakrwawione bandaże i scyzoryk w pokoju nauczycielskim.
Streszczenia lektur szkolnych. Jesteś w: klp.pl - strona główna-> Kulturalna Polska / Streszczenia i opracowania lektur Serwis chroniony prawem autorskim
Część pierwsza Witebsk – Leningrad - Wołogda Narrator, jak i bohater opowiadanej historii wspomina swój pobyt w trzech rosyjskich więzieniach, jaki miał miejsce przed zesłaniem go do obozu w Jercewie. Więźniowie stanowią kolektyw, pewną wspólnotę. Zatrzymani nasłuchują także aktualnych wiadomości. Te niestety nie są dobre. Jeden z nowo przybyłych przynosi smutną wieść „Niemcy wzięli Paryż”. Narrator przedstawia hierarchię więźniów. Liczną grupę stanowią tzw. biezprizorni, małoletni przestępcy, dla których pobyt w więzieniu jest tymczasowy. Kolejne środowisko tworzą więźniowie polityczni – tzw. biełoruczki, którzy budzą powszechną niechęć. Najgroźniejsi są tzw. urkowie, pospolici przestępcy, którzy w więzieniu stanowią grupę uprzywilejowaną, wykorzystującą pozostałych, słabszych towarzyszy. Narrator wspomina także okoliczności i zdaje relację z przebiegu swojego przesłuchania. Na podstawie błahych zarzutów (Gerling – niemiecko brzmiące nazwisko, oficerskie buty) zostaje uznany za wroga ustroju, który miał zamiar przedostać się przez granicę by toczyć walkę ze Związkiem Sowieckim. Wyrok brzmiał: 5 lat w obozie pracy. Opowiada o innych więźniach, których historie lub postawy wydały mu się interesujące. Wspomina np. Żyda, który ukarany został za to, że nie zgodził się na zelowanie nowych butów starymi kawałkami skóry, uznając to za brakoróbstwo. Dalej następuje opis drogi bohatera i jego towarzyszy do obozu. Rozdział zamyka informacja o tym, że więźniowie dotarli do łagru w Jercewie pod Archangielskiem. Nocne łowy Narrator opowiada o historii obozu w Jercewie, przypomina okoliczności jego powstania. Obóz ten to dzieło więźniów, którzy pracują w nieludzkich warunkach (przy przeraźliwym mrozie, rozpaczliwych warunkach bytowych – nędzne odzienie i szałasy jako miejsce do spania, minimalne racje żywnościowe). Wyręb lasu i transport drewna dał więźniom zajęcie i tym sposobem powoli powstawał tutaj obóz. Początkowo nie był on sprawnie zorganizowany i funkcjonował tylko w ciągu dnia. W nocy więźniowie pozostawiani byli sami sobie. Obecnie obóz działa bardziej sprawnie, także po zmroku funkcjonuje nadzór nad zatrzymanymi. Z dawnych czasów pozostał tylko jeden, barbarzyński zwyczaj – tzw. nocne łowy. Były to po prostu napaści i gwałty na nowo przybyłych do łagru kobietach. Narrator-bohater wspomina, jak zaraz po przybyciu na miejsce rozchorował się i trafił do lazaretu. Opisuje jego funkcjonowanie oraz szczegółowo opowiada o warunkach szpitalnych. Lazaret to jedyne miejsce w obozie, gdzie można wyspać się w czystej pościeli, najeść do syta, spotkać z życzliwością. Tutaj poznaje nieuleczalnie chorego mężczyznę. Jemu podobnych umieszcza się po krótkim okresie pobytu w obozowym szpitalu w kostnicy, zwanej trupiarnią. Tutaj czeka ich powolna i nieunikniona śmierć. W lazarecie poznaje też bohater siostrę Tamarę, która ofiarowuje mu trzy książki. Dzięki transakcji z jednym z „urków” przydzielony zostaje do bazy żywnościowej jako tragarz. Pozwala mu to uniknąć pracy w lesie albo przeniesienia do innego, bardziej wymagającego obozu. Tragarze wykonywali wprawdzie równie ciężkie zajęcia, ale mieli możliwość skradzenia pożywienia, co dawało im większe szanse na przetrwanie. Autor podejmuje ponownie tematykę „nocnych łowów”. Opowiada o zbiorowym gwałcie na Marusi oraz o tym, jak przywódca „urków” pozwalał na ponowne gwałty później, w imię solidarności ze swymi towarzyszami. Praca Dzień po dniu W tej części swych wspomnień narrator opisuje drobiazgowo rozkład dnia w obozie. Czytelnik dowiaduje się, jak wyglądała w Jercewie pobudka, śniadanie. Następnie więźniowie wychodzili do pracy w lesie. Wracali dopiero wieczorem. Mówi się tu także o tym, że wyroki były często bez powodu przedłużane. Wstrząsające jest wspomnienia kolejarza z Kijowa, który zmarł na atak serca, kiedy się dowiedział, że czeka go dłuższy pobyt w obozie. Wydajność więźniów oraz ich zdolność do pracy poddawano ocenie, od tego zależała także wysokość ich racji żywnościowych. Praca była wyczerpująca i bardzo ciężka, niewielu udawało się wyrobić 125% normy, jakie dawało dostęp do trzeciego najlepszego kotła. Bohater opisuje pracę w lesie jako najbardziej wyniszczającą siły i organizm – mało który więzień był w stanie przepracować w brygadzie leśnej więcej niż dwa lata. Ochłap Rozdział ten opowiada tragiczne dzieje Gorcewa. Ten młody i silny mężczyzna, który niegdyś był oficerem śledczym, trafił do obozu, jak mówi, przez pomyłkę. O jego przeszłości chodzą jednak tylko słuchy, bowiem mówi on o sobie niewiele. Jest pewny siebie i opryskliwy wobec pozostałych. Fanatycznie i ślepo wierzy w partię, wygłasza tyrady na temat dobrodziejstw ustroju komunistycznego i wrogów ludu. Kiedy jedna z ofiar Gorcewa rozpoznaje swojego dawnego oprawcę, zostaje on zdekonspirowany. Więźniowie postanawiają dokonać na nim samosądu. Skatowany do nieprzytomności bohater trafia do szpitala. Po wyjściu skierowany zostaje jednak o dziwo do brygady leśnej – co oznacza dla niego śmierć z wyczerpania. Wyniszczony pracą bez zmiennika zamarza w lesie pozostawiony przez współwięźniów (rzekomo zsunął się z sań). Zabójca Stalina Narrator opowiada tutaj o mężczyźnie, który trafił do obozu za to, że będąc pijanym strzelił w oko wodza na portrecie, o czym doniósł jego kolega. Skazany na 10 lat więzienia zapadł na ciężką chorobę – kurzą ślepotę. Udawał, że jest zdrowy, dzięki czemu przydzielono go do brygady tragarz. Tu jednak jego przypadłość dała znać o sobie i sabotowała wspólną pracę. Zdemaskowany został odesłany do brygady leśnej, co oznaczało dla niego nieuniknioną śmierć. U kresu swego życia postradał zmysły, uwierzył, że faktycznie zabił Stalina. Drei Kameraden W rozdziale tym narrator opowiada historię trzech niemieckich komunistów, którzy uciekli do Związku Sowieckiego po przejęciu władzy przez Hitlera. Uznano ich tu jednak za szpiegów i osadzono w Jercewie. Mimo że należeli w Niemczech do partii komunistycznej, w Rosji czekał ich los zwykłych więźniów łagrów. Ręka w ogniu Rozdział ten poprzedzony jest mottem z Dostojewskiego, dotyczącym świadomego męczeństwa. Narrator opowiada o technikach prowadzenia śledztwa oraz działaniach NKWD. Stanowi to niejako prolog do opowieści o Michaile Kostylewie. Ów młodzieniec wychowany w duchu komunistycznym, bezwzględnie podporządkowany partii, sięgnął nieopatrznie po wielką literaturę Zachodu. Opisany tam świat zrewidował jego postrzeganie rzeczywistości. Jego wiara w komunizm załamała się. Skazany na 10 lat obozu trafił do Jercewa. Tu początkowo z racji swojego technicznego wykształcenia wykonywał lekką pracę. Po fałszywym donosie został jednak skierowany do brygady leśnej. Praca przy wyrębie lasu była ponad jego siły. Opalał sobie w ognisku rękę, by móc trafić do szpitala i mieć kilka dni wolnych od pracy. Po zdemaskowaniu skazany na znacznie cięższy obóz na Kołymie. W akcie desperacji i buntu popełnił samobójstwo, oblewając się wrzątkiem. Dom Swidanij Koło wartowni postawiono w obozie nowy budynek, nazywany Domem Swidanij. Więźniowie mogli tutaj spotkać się z najbliższymi, o ile udzielono zgody na widzenie (co zdarzało się rzadko). Tutaj zatrzymani trafiali umyci, ostrzyżeni, nakarmieni, w czystym ubraniu. Sam Dom Swidanij stanowił niejako raj dla więźniów, pozwalając im odpocząć od pracy i spać w czystej pościeli. Stanowił on tym samym namiastkę wolności. W budynku tym mogli przebywać najdłużej przez trzy dni. Zmartwychwstanie Narrator opisuje tutaj funkcjonowanie obozowego szpitala. Także on był dla więźniów niemal rajem. Mogli tu cieszyć się dobrą opieką, jeść lepsze jedzenie, spać w czystej pościeli. Powszechne były wśród zatrzymanych w Jercewie samookaleczenia, byle tylko dostać się do owego szpitala. Zamieszczona jest tu także tragiczna opowieść o trójkącie miłosnym – lekarza, więźniarki i studenta. Dwoje ostatnich mimo prób rozdzielenia do końca pozostało razem. Zaś dziewczyna umarła, wydając na świat dziecko swego ukochanego. Wychodnoj dzień Rozdział, w którym narrator opowiada o dniu wolnym od pracy. Takie dni nie zdarzały się zbyt często, było jednak dla więźniów czymś wyjątkowym, prawdziwym świętem. Wówczas zatrzymani mieli wreszcie parę chwil na drobne rozrywki i odpoczynek. Śpiewali, rozmawiali, pisali listy do bliskich. Także dzień wolny miał jednak swoje minusy – przeprowadzano wówczas rewizję rzeczy osobistych. W rozdziale tym narrator opowiada także dwie historie. Bohaterem pierwszej jest Kozak Pamfiłow i jego relacje z synem. Potomek Pamfiłowa służy w Armii Czerwonej i potępia postawę ojca, uważa, że jego kara jest zasłużona. Przejmująca jest jednak chwila, kiedy ów syn trafia do Jercewa. Dochodzi do pojednania bohaterów. Kolejnego dnia młody Pamfiłow zostaje odesłany do innego obozu. Druga historia dotyczy Fina Rusto Karinena, który podjął nieudaną próbę ucieczki z łagru. Gnębiony przez głód i mróz, skrajnie wyczerpany i wystraszony spodziewanym pościgiem w ciągu tygodnia przeszedł tylko 15 km. Trafił do pobliskiej wsi, gdzie stracił przytomność. Chłopi odwieźli go do Jercewa. Tam został skatowany, a po odzyskaniu zdrowia mawiał, że „od obozu nie można uciec”. Część druga Głód Rozdział, w którym narrator snuje refleksję na temat głodu, rozumianego dosłownie oraz seksualnego. Wyprowadzone wnioski są zatrważające. W warunkach ekstremalnych, wobec zniewolenia i upodlenia zasady moralne przestają obowiązywać. W obozie szerzy się prostytucja, której narrator nie potępia, bowiem wie, że wymusił ją głód. Zaprezentowane są tutaj także postawy ludzi wobec niewystarczających racji żywnościowych. Wstrząsająca jest historia profesora N. Wykształcony i kulturalny człowiek stał się wrakiem, kiedy zabrakło pożywienia. Krzyki nocne Tutaj narrator w dalszym ciągu snuje swoje rozważania na temat głodu. Zastanawiają go skrajne przypadki i konsekwencje niedożywienia. Wspomina o chorobach, które występują, gdy człowiek głoduje. Podjęty zostaje tu także temat śmierci w obozie. Jest ona nieoczekiwana, cicha i anonimowa. Koledzy zmarłych starają się zapisywać ich nazwiska, by móc przekazać kiedyś rodzinom wiadomość o ich losie. Zapiski z martwego domu Tytuł owego podrozdziału został wzięty od Dostojewskiego. Narrator pisze o tym, jak wyglądała w obozie troska o kulturę i sztukę. Więźniowie mieli do dyspozycji bibliotekę, niekiedy puszczano im jakiś film – naturalnie jedno i drugie poddane surowej cenzurze. Niekiedy pozwalano zatrzymanym organizować spektakle czy przedstawienia. Narrator dzieli się też w tym rozdziale wrażeniami z lektury dzieła Dostojewskiego, porównuje realia zsyłek XIX-wiecznych ze współczesnymi mu, widząc wiele podobieństw. Opowiada też o losach Natalii Lwowny, która udostępniła mu książkę. Wspomina, jak podjęła ona nieudaną próbę samobójczą. Narrator opowiada także o grupie artystów, którzy dali w barakach niezapomniane przedstawienie. Na tyłach otieczestwiennoj wojny Partia szachów Więźniowie z nadzieją śledzą aktualną sytuację polityczną i sukcesy wojsk niemieckich. Wierzą, że może przynieść im to wyzwolenie. Zatrzymanie pochodu armii Rzeszy nad przedpolach Moskwy przekreśla szanse szybkiego wydostania się z obozu. Narrator opowiada tutaj również o powszechnym w łagrze donosicielstwu. Sianokosy Narrator opisuje warunki i przebieg pracy przy sianokosach. Opowiada o swojej przyjaźni z Sadowskim. W owym okresie bohater podupada również na zdrowiu – zaczyna chorować na cyngę, a potem także na kurzą ślepotę. Liczy na amnestię na mocy układu Sikorski-Majski, ale do jego zwolnienia nie dochodzi. Od starego szewca dowiaduje się, że rzekomy przyjaciel, parter w rozmowie i grze w szachy – Machapetian – donosił na niego do NKWD. Męka za wiarę Większość Polaków została na mocy amnestii zwolniona z obozu. Narrator zaczął głodówkę w proteście przeciw bezprawnemu zatrzymywaniu jego osoby. Głodówka, początkowo represjonowana (pobyt w izolatce) przynosi jednak pożądane skutki. Narrator podpisuje depeszę do ambasadora polskiego w Kujbyszewie i zostaje odratowany przez doktora Zabielskiego, który postępuje wbrew instrukcjom, robiąc mu zastrzyk z mleka. Trupiarnia Bohater trafia do trupiarni, gdzie spotyka swoich dawnych znajomych Sadowskiego i Dimkę. Ten ostatni opowiada swoją historię. Niegdyś był on popem, ale stracił wiarę. Jego ludzka godność sięgnęła dna, kiedy odrąbał sobie nogę, by być zwolnionym od pracy przy wyrębie lasu. Opowiadanie B. Opowieść o losie nauczyciela, który nie zgodził się podpisać podsuwanych mu dokumentów obciążających (na podstawie sfingowanego oskarżenia). Katowany, straszony sankcjami i odsyłany z miejsca na miejsce zachował godność. Ural 1942 19 stycznia 1942 r. Bohater został zwolniony z obozu. Opowiada o swojej długiej, pełnej przesiadek podróży. Wreszcie udaje mu się połączyć z oddziałami armii polskiej i znaleźć poza granicami Związku Radzieckiego – kraju, w którym tak wiele przecierpiał. Epilog: upadek Paryża Bohater przypomina sobie, jak dowiedział się w 1940 r. w Witebsku od pewnego Żyda o upadku Paryża. W 1945 r. w Rzymie spotyka tego człowieka ponownie i słyszy z jego ust bolesne wyznanie. Opowiada on o tym, jak, by ocalić życie, doniósł na niemieckich komunistów, którzy zostali rozstrzelani. Oczekuje jednego krótkiego słowa „rozumiem” z ust rozmówcy. Nie pada ono jednak. Narrator nie jest bowiem w stanie, będąc na wolności, usprawiedliwić takiego postępowania. 1 godz. 47 min. 7,7 12 963. oceny. 6,2 8. ocen krytyków. Niezbyt lubiana przez nauczycieli klasa przygotowuje spektakl teatralny o podłożu politycznym. Między uczniami a wicedyrektorem liceum narasta konflikt. Utwór jest dedykowany Krystynie, żonie pisarza. Poprzedza go motto – fragment z „Zapisków z martwego domu” Dostojewskiego: „Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zapomniany zakątek zamierzam tutaj opisać.”CZĘŚĆ PIERWSZAWitebsk – Leningrad – WołogdaKończyło się lato w Witebsku. Z podwórza dochodziły kroki więźniów, okrzyki komend rosyjskich. Trzy uderzenia butem w drzwi przez dyżurnego oznaczały: „Przygotujcie się do kolacji”. Więźniowie podnosili się i podchodzili z miskami do kotła z odwarem. W więzieniach sowieckich nie było nic do roboty. Więźniowie dużo rozmawiali, chcąc „przegadać” czas do kolejnych posiłków. Gdy któregoś dnia do więzienia przyszedł „Jewriej” z Grodna z wiadomością, że Niemcy zajęli Paryż, nie rozmawiano już na tematy polityczne. Pod koniec października z celi, w której zamkniętych było dwustu więźniów wywołano pięćdziesięciu na odczytanie wyroków. Wśród wywołanych był też autor. Oskarżenie opierało się głównie na dwóch dowodach rzeczowych – wysokie buty z cholewami miały świadczyć, że więzień był „majorem wojsk polskich”, zaś pierwszy człon nazwiska, który miał niemieckie brzmienie kojarzył go z pewnym marszałkiem lotnictwa niemieckiego. Konkluzja tego była taka, że więzień jest „oficerem polskim na usługach wrogiego wywiadu niemieckiego”. Jednak szybko obalono ten zarzut, ostatecznie Grudziński został oskarżony o to, że „zamierzał przekroczyć granicę sowiecko-litewską, aby prowadzić walkę ze Związkiem Sowieckim”. Został skazany na pięć lat. W celi zetknął się z młodymi, kilkunastoletnimi więźniami, którzy byli plagą sowieckich aresztów. Oddawali się głównie kradzieży i onanizmowi. Jw1tMS. 428 146 5 310 209 52 20 256 161