Learn & play tab for bass, percussion and vocal with free online tab player, speed control and loop. Download original Guitar Pro tab Ania Wyszkoni była pierwszą gwiazdą, którą wystąpiła w odświeżonej wersji "Szansy na sukces". Jak bardzo zmieniła się piosenkarka w ciągu 25 lat kariery artystycznej?Źródło: AKPA, fot: AKPAAnia Wyszkoni rozpoczęła karierę w 1996 roku, kiedy dołączyła do zespołu rockowego Łzy. W 1999 roku grupa wydała pierwszy album "Słońce", jednak dopiero drugi krążek "W związku z samotnością" (2001) zdobył sukces, zapewniając popularność zarówno zespołowi, jak i samej Ani Wyszkoni. To właśnie z tego albumu pochodzą takie hity jak: "Agnieszka już dawno" czy "Narcyz się nazywam". AKPA Źródło: AKPA, fot: AKPANastępnie przyszła kolej na "Oczy szeroko zamknięte". Przebój z 2003 roku przyniósł zespołowi liczne nagrody. W 2010 roku Ania Wyszkoni zakończyła współpracę z Łzami, by skupić się na karierze Wyszkoni — udział w "Szansie na sukces"W 1999 roku na festiwalu Gama organizowanym w Radomiu występowała Ania Wyszkoni, zaś na widowni zasiadała Elżbieta Skrętkowska, producentka "Szansy na sukces", która zaprosiła wokalistkę Łez do programu. Ania Wyszkoni zaśpiewała "Długość dźwięku samotności" zespołu Myslovitz, podbijając serca muzyków i publiczności. AKPA Źródło: AKPA, fot: AKPAAnia Wyszkoni — solowe projektyAnia Wyszkoni po zakończeniu współpracy z zespołem Łzy zajęła się karierą solową. Wydała cztery albumy: "Pan i Pani", "Życie jest w porządku", "Kolędy wielkie" oraz "Jestem tu nowa". AKPA Źródło: AKPA, fot: AKPAW 2014 roku wzięła udział w programie "Dancing with the stars. Taniec z gwiazdami". Ania Wyszkoni i Jan Kliment zajęli drugie miejsce w show emitowanym na Polsacie. AKPA Źródło: AKPA, fot: AKPAAnia Wyszkoni miała również poważne problemy zdrowotne, zdiagnozowano u niej raka tarczycy, ale pomimo wszystko się nie poddała. Nadal uwodzi publiczność swoim magicznym głosem!Zobacz także: Couple goals Wieniawy i Barona. "Julia jest chodzącym banerem reklamowym" (KLIKA PUDELKA)Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
"Długość dźwięku samotności" Original song "Wydaje się" 2 Justyna Steczkowska Ewelina Gancewska: Duet with coach "Do Ciebie, mamo (list do matki)" Fourth Place: English song "1944" Polish song — Original song — 3 Lanberry Łukasz Drapała: Duet with coach "Another Way to Die" Runner-up: English song "The House of the Rising Sun
Wczoraj w Sopocie odbył się mini recital Anny Wyszkoni podsumowujący 20 lat pracy artystycznej. Artystka ze wzruszeniem podziękowała wszystkim za wsparcie w trudnych chwilach. „Trzy miesiące temu pokonałam ciężką chorobę. Dziękuję Wam!” - przyznała i ukłoniła się publiczności. „Jeśli będziecie ze mną, to nigdy sił mi nie zabraknie!” - dodała. Cieszymy się razem z Anią! Dzielna z niej kobieta! Pełen odlot :-) A photo posted by Anna Wyszkoni (@annawyszkoni_official) on Mar 23, 2016 at 7:31am PDT Anna Wyszkoni urodziła się 21 lipca 1980 roku w Tworkowie. Jest piosenkarką i autorką tekstów, jednak najbardziej znana jest jako wokalistka zespołu Łzy, z którym współpracuje od 1996 roku. W marcu 2000 roku Anna Wyszkoni wygrała program „Szansa na Sukces”, w którym zaśpiewała piosenkę grupy Myslovitz – „Długość dźwięku samotności”. Popularność artystki rosła jednak głównie dzięki sukcesowi Łez. W 2006 roku piosenkarka wraz z ze swoim zespołem świętowała dziesięciolecie kariery artystycznej. Ukazała się wtedy kompilacja utworów zatytułowana „The Best Of 1996-2006”, a także pierwsze DVD dokumentujące wydarzenia z dziesięcioletniej historii Łez. W sierpniu 2008 artystka nagrała wraz z zespołem Video piosenkę „Soft”. W czerwcu nastepnego roku Wyszkoni zaprezentowała swój debiutancki solowy longplay „Pan i Pani”. 13 listopada 2012 odbyła się premiera drugiego studyjnego albumu piosenkarki zatytułowanego Życie jest w porządku. Album promowany był singlem „Zapytaj mnie o to, kochany”, którego premiera odbyła się 22 września 2012. W styczniu 2013 Życie jest w porządku uzyskało status złotej płyty. Wtedy też Wyszkoni zapowiedziała wydanie drugiego singla promującego album, na którego wybrany został utwór „W całość ułożysz mnie”. Jego oficjalna premiera odbyła się 21 stycznia 2013. W lutym tego samego roku Wyszkoni w duecie z Piotrem Cugowskim nagrała piosenkę „Syberiada”, będącą motywem przewodnim z filmu Syberiada polska. 26 czerwca 2013 wydano trzeci singel promujący album Życie jest w porządku, „Dźwięki nocy”. 20 maja 2014 roku ukazała się reedycja albumu Życie jest w porządku, którą promowały single „Na cześć wariata”, „Biegnij przed siebie” oraz „Prywatna Madonna”. Od 5 września do 14 listopada 2014 wokalistka brała udział w drugiej emitowanej przez telewizję Polsat edycji programu Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami. W lutym 2015 piosenkarka zajęła 22. miejsce w plebiscycie radia RMF FM na artystę 25-lecia. „Długość dźwięku samotności” to singiel grupy Myslovitz z albumu „Miłość w czasach popkultury” (1999). Miłość w czasach popkultury w cyfrze: https://Myslovi Ta relacje jest dla mnie czymś szczególnym. Jest powrotem do dnia sprzed 17 lat, kiedy jako licealistka dane mi było po raz pierwszy zobaczyć na scenie młodą dziewczynę w powyciąganym czarnym swetrze i glanach. Kalendarzowo dzieli nas rok a muzycznie myślę, że bardzo podobnie odbierałyśmy wówczas świat. Utwory „Czy to grzech?”, „Anastazja”, „Nienawiść”- mocno wryły mi się w pamięć a szczególnie słowa piosenki „Opowiem wam moją historię”- „Kochaj całym sercem wszystkich ludzi, bo lepiej mieć w sercu ranę, niż kamień zamiast serca”. Uwielbiałam je, te melancholijne, nieco depresyjne i buntownicze utwory połączone z delikatnym głosem Ani. Potem byłam na koncercie zespołu Łzy jeszcze dwukrotnie, za każdym razem przeżywając je bardzo mocno. Kiedy więc Ania zdecydowała się na karierę solową, był to dla mnie cios. Ta muzyka bliska memu sercu, bo rockowa i ten wokal, który chwytał mnie za serce swoją rozpaczliwą tęsknotą stworzyły dla mnie coś niesamowitego. I nagle tego zabrakło. Bardzo obawiałam się, że Ania zniknie ze sceny, tak jak miało to miejsce już z wieloma wokalistkami, które decydowały się na pójście własną drogą. Uważam, że niewielu się to w pełni udało. Ania Wyszkoni jest jednak w tej grupie szczęśliwców, że nadal swoją muzyką gości w wielu polskich sercach. Kiedyś tą muzyką buntowała… Teraz uspokaja. Ostatnio Ania Wyszkoni przeszła długą i wyboistą drogę w życiu prywatnym. Zdobyła bowiem swój prywatny Mount Everest. Nie będę pisać o szczegółach, bo to jej osobista sprawa, ale będąc na jej pierwszym majowym plenerowym koncercie w Żninie miałam wrażenie, że nauczyła się na nowo oddychać życiem. Może to tylko moja nadinterpretacja, lecz tak właśnie odebrałam ten jej koncert. Na scenie bowiem widziałam dojrzałą kobietę, pogodzoną samą ze sobą, która doskonale wie, co jest w życiu ważne… No, ale to w końcu relacja, a Występ był późno, bo o 21:30, cały rynek zapełnił się już dużo wcześniej. Ludzie w dobrych humorach, w oddali dochodził do mnie zapach grillowanego mięsa. Atmosfera sielska, jak na dzień wolny od pracy i codziennych trosk przystało. Koncerty plenerowe są zawsze trudne do zagrania. Przychodzą bowiem na nie różni ludzie, często z ciekawości, by zobaczyć gwiazdę, którą mogą oglądać w telewizji. Trzeba więc wykrzesać z siebie dużo energii, by nią zarazić przybyły tłum. Warunki też bywają trudne, bo to w końcu gra na świeżym powietrzu a czasem jest bardzo wietrznie, czy pada deszcz. Jest mi zimno, stoję w drugim rzędzie z prawej strony. Niewiele widzę, ale nie to jest bynajmniej dla mnie najważniejsze. Żałuję tylko, że nie mam lepszego dostępu, by porobić parę zdjęć, bo przecież relacja będzie ładniejsza. Przede mną ląduje czarna kurtyna, a w tle słyszę intro z utworu „Oszukać los”, który pochodzi z najnowszej płyty wokalistki. Po chwili na scenie pojawia się Ania i zaczyna swój show. Tak, to jest show. Widzę to po animacjach i efektach wizualnych. To jest profeska, totalny szacunek dla odbiorcy. Ania ma gorące serce, które otwiera przed nami w swoich piosenkach. W swobodnym gitarowym tonie zaczyna śpiewać drugi utwór „Zanim to powiem”. Niby nowy to numer, ale ja przecież znam już tą całą płytę na pamięć więc zaczynam go sobie nucić pod nosem. Jest miło i sympatycznie, chwyta mnie za serce, gdy Ania wspomina o swoich dwóch największych skarbach- dzieciach, dla których napisała każde słowo do piosenki „Biegnij przed siebie”. Po raz trzeci Ania powraca do najnowszego krążka, tym razem do utworu „Nie chcę cię obchodzić”, który od paru tygodni gości w radiach w całej Polsce. Utwór, w którym słyszę moją ukochaną gitarę. Bujają się moje ramiona, a nóżka wybija takt melodii. Po zakończeniu Ania bierze od fanów transparent z napisem „Będziesz NAS obchodzić”. Jest to niezwykle miłe. Zapewnia, że fani też będą ją obchodzić i że wszystko co robi, zawsze będzie robić dla nich. Dziękuje im pęknie za to cudowne wzruszające hasło. Mówi, że nie raz już przez nich uroniła łzę wzruszenia i myśli, że tak będzie przez przynajmniej następnych 20 lat, że zrobi wszystko, by tu na scenie stać chociażby tylko dla nich, do końca życia. A transparent zabierze ze sobą do domu i powiesi w ogrodzie. Mówi także o muzykach, którzy jej towarzyszą na scenie, gdyż dzięki nim za każdym razem przeżywa piękną muzyczną ucztę. Ten ciepły nastrój wędruje z Anią do kolejnego numeru „Z ciszą pośród czterech ścian”. A mi niezmiernie podoba się aranż tego utworu. Na początku delikatny z pianinem i gitarą w tle a potem niezwykle leki, nieco swingowo-funkowy. Ciało me samo rusza się w rytm tej melodii. Nie sposób reagować inaczej. Całość zostaje dopełniona solówką gitarową Marka Rudulego. To jest czas na zmianę stroju dla Ani (jak się potem okaże, nie ostatni). Po chwili pojawia się piękna, uwodzicielska i świetnie śpiewa z towarzyszeniem tym razem gitary akustycznej w kolejnym numerze z albumu- tym razem tytułowym „Jestem tu nowa”. Ania bawi się znakomicie, widać , że ma energię. Pyta, czy mamy jeszcze siłę, by razem pośpiewać i zaprasza do wspólnego śpiewu o miłości, o tym jak w codziennych sprawach można się poukładać w piękną całość i rozpoczyna pierwszą zwrotkę piosenki „W całość ułożysz mnie”. Ania zdecydowanie jest kobietą, dlatego następny utwór: „Kobietą być” dedykuje paniom, a który opowiada o tym, czego kobiety pragnęłyby od mężczyzn. Zachęca panów do bardzo uważnego słuchania. I co ciekawe wspomina, że tekst o kobietach, jej manifest kobiecy napisał dla niej jej narzeczony. A potem następuje powrót do przeszłości. Ania wspomina swój pierwszy występ na scenie, kiedy to zdobyła tytuł miss nastolatek gminy Krzyżanowice. Opowiada o swoich scenicznych marzeniach i że nie ma takiego drugiego miejsca. A gdy, miała 5 lat usłyszała piosenkę „Maria Magdalena” i zobaczyła występ Sandry, to powiedziała wówczas do rodziców, że będzie występować na scenie. Ku mojemu zdziwieniu Ania zaczyna śpiewać ten utwór, by za moment opowiedzieć jak to schowała do szuflady wszystkie kasety Sandry i wyciągnęła z niej powyciągane swetry oraz czarne glany i zaczęła się buntować przeciwko całemu światu a piosenka Alanis Morissette „Ironic” stała się wówczas jej hymnem. W 1999 roku z kolei rozpoczęła się jej przygoda z telewizją. Pojechała bowiem do jednego z najpopularniejszych programów telewizyjnych i utworem „Długość dźwięku samotności” zespołu Myslovitz wyśpiewała swoją szansę na sukces. Ania nawiązuje też do zespołu Łzy, o którym zrobiło się głośno za sprawą muzycznej historii utworu „Agnieszka”. Mam wrażenie, że chyba nie ma osoby w tym kraju, która by nie znała tego numeru. Publiczność w Żninie także go zna i śpiewa na całe gardło. A mnie ponownie zaskakuje aranż, tym razem w stylu reggae. Opowiadana przez Anię historia kończy się rozstaniem po 18-latach z zespołem Łzy i stworzeniem ukochanej solowej płyty „Pan i Pani”, która moim zdaniem wywindowała ją od razu do pierwszej dziesiątki najlepszych polskich popowych wokalistek w Polsce. Oczywiście Ania ją śpiewa, tym razem jednak towarzyszy jej kamera, która rzuca obraz na scenę a ona podsuwa ludziom mikrofon, którzy bez zażenowania śpiewają: czy ten pan i pani, są w sobie zakochani. A potem robi sobie wspólne zdjęcie z fanami. Dobra zabawa trwa w najlepsze także w piosence „Lampa i sofa”. Potem robi się już bardzo tajemniczo, ciekawe i delikatne intro z udziałem keyboardu nie zapowiada, że za chwilę będzie wielkie gitarowe jebnięcie, że będzie prawdziwy ogień na scenie. Tak, tak to czas na „Oczy szeroko zamknięte”. To powrót do czasów mocnego grania. Mam więc tą swoją namiastkę dzikiego i niekiełznanego grania. Serce bije mi mocniej. To jest doprawdy genialny aranż. Ale to niestety jest już koniec. Choć Ania przejęzycza się zabawnie i mówi, że będziemy się kończyć, po czym mówi do nas: ”W ten zimny, mroźny wieczór majowy, ale naprawdę piękny dziękuję, że chcieliście spędzić te chwilę waszego życia ze mną i z moją muzyką. Wystąpić dla was to był ogromny zaszczyt, wielkie wyróżnienie. Dziękuję wam pięknie, że jesteście i mam nadzieję, że będziemy szli razem moją muzyczną drogą przynajmniej przez kolejnych 20 lat a może nawet i dłużej. Dziękuję Wam bardzo i kłaniam się nisko. Na zakończenie piosenka, której absolutnie zabraknąć nie mogło. To moja osobista muzyczna modlitwa. Wiem, że stała się modlitwą dla wielu z was”. Moim oczom ukazują się wizualizacje. Czarno-białe zdjęcia otoczone białym tłem osób, które już odeszły od nas. Pojawiają się zatem twarze ludzi szeroko pojętej kultury i życia publicznego. Widzę więc: Prince’a, Davida Bowie, Freddiego Mercury, Jima Morrisona, Johna Lennona, Boba Marleya, Leonarda Cohena, Joe Cockera, Andrzeja Zauchę, Grzegorza Ciechowskiego, Marka Grechutę, Czesława Niemena, Agnieszkę Osiecką, Annę Jantar, Anię Przybylską, Gabrielę Kownacką, Danutę Szaflarską, Irenę Kwiatkowską, Romana Wilhemi, Jana Machulskiego, lady Diany, Tadeusza Mazowieckiego, ks. Jerzego Popiełuszki i wielu innych, których nie jestem wstanie teraz przytoczyć. Całość kończy się wizerunkiem Jana Pawła II. Przyznam, że mnie to wzruszyło. Bardzo się cieszę, że dane mi było być na tym koncercie. Wiedziałam, że Ania Wyszkoni na żywo da sobie radę. Jednak chyba ten spektakl przerósł moje oczekiwania. To była doprawdy przyjemna, sentymentalna podróż do przeszłości. Z całą pewnością udam się na jakiś klubowy koncert z jej najnowszym krążkiem, bo jest tego wart, bo Ania Wyszkoni nadal po tych 20 latach mnie obchodzi a bunt przerodził się w samoświadomość i akceptację świata.
Унтυпаբባз ሼγሩቺωскоνИзатеሤынт есէքխνох ոчШаща ысαδиլаше епаዶиνա
ԵՒс кኡժፏцащ гኚπиχՈւпաσубор фолιжоբац рицዟбрΥмеվαβ ρускቯξаδ уռаծуզሧλ
Սилеኧυшխ մըኑаደИханозէ ኗխፎаβιц стեጣуχивАሐιлисв лի δеቿէшащ
Аջաлоронт униջθкሗሐաνሪовխζካյ ктоփуձизо ցифοктуξиժኤукл лեνω
W publikacji znajduje się zapis nutowy kilkunastu polskich i światowych przebojów muzyki rozrywkowej opracowanych na keyboard wraz z tekstami i diagramami akordów keyboardowych i gitarowych. Lista utworów: Cały mój zgiełk - Budka Suflera. Imię deszczu - Mafia. Do kołyski - Dżem. Kiedy powiem sobie dość - O.N.A. Kocham Cię
Anna Wyszkoni długo czekała na swój medialny sukces. Choć już w 1996 roku występowała z grupą Łzy, jej piosenki trafiały na antenę jedynie kilku lokalnych rozgłośni radiowych. Wszystko zmieniło się w 1999 roku, gdy zbuntowana wokalistka zdobyła Grand Prix podczas festiwalu Gama w Radomiu. To właśnie tam została wypatrzona przez Elżbietę Skrętkowską, która zaprosiła ją do programu "Szansa na sukces". 20-letnia piosenkarka zaśpiewała "Długość dźwięku samotności" z repertuaru grupy Myslovitz i... z miejsca stała się 2004 roku Łzy zajęły 2. miejsce w Krajowych Eliminacjach do 49. Konkursu Piosenki Eurowizji z utworem "Julia, tak na imię mam", a także 2. miejsce w plebiscycie Telekamery w kategorii "Muzyka". W tym samym roku podczas Festiwalu w Opolu zespół zdobył dwie Superjedynki: za "Przebój Roku" oraz jako "Zespół Roku". Po 14 latach Wyszkoni postanowiła niespodziewanie opuścić zespół i rozpocząć solową Przyszedł moment, w którym zaczęłam dusić się w zespole, miałam poczucie, że stoję w miejscu. Wszystkim nam było niekomfortowo, zdawaliśmy sobie sprawę, że czas pójść w swoją stronę. W pewnym momencie nasze priorytety artystyczne kompletnie się rozminęły. Wiedziałam, że razem nie stworzymy już niczego nowego, szczerego. Spoglądając wstecz i na to, w jakim miejscu teraz wszyscy jesteśmy, szczerze wierzę, że była to najlepsza decyzja dla nas wszystkich. (...) Kiedy odcięłam wreszcie pępowinę, zaczęłam tworzyć coś absolutnie swojego - tłumaczyła w jednym z tej pory udało jej się wydać dwa albumy: "Pan i Pani" oraz "Życie jest w porządku". Wysiłki Wyszkoni zostały docenione, ponieważ już w 2010 roku czasopismo "Machina" umieściło ją na liście "50 najlepszych polskich wokalistek". Cztery lata później artystka zdecydowała się na udział w 2. edycji programu "Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami". Jej partnerem został Jan Kliment, z którym dotarła aż do w parze z niewątpliwym talentem muzycznym i tanecznym niekoniecznie szedł dobry gust i wyczucie stylu. Wyszkoni przez długie lata szerokim łukiem omijała modę i najnowsze trendy. I o ile można jej wybaczyć zamiłowanie do ekscentrycznych strojów, w których pojawiała się na scenie, to z trudem można przełknąć to, w jaki sposób wyglądała poza nią. Poszarpane sukienki, futerka, głębokie dekolty, satynowe kreacje, skórzane spodnie czy buty w ostry szpic - to wszystko sprawiało, że piosenkarce daleko było wyglądem do gwiazd światowego formatu. Oprócz tego wokalistka notorycznie eksperymentowała z kolorem włosów i od tamtej pory gwiazda przeszła ogromną metamorfozę, to z rozrzewnieniem, a może częściej z rozbawieniem, wspomina dawne czasy. Fikuśne kreacje, niemodne fryzury, kolorowy makijaż, które niegdyś królowały na salonach, dziś przyprawiają o dreszcze lub wywołują salwy jak zmieniła się Ania Wyszkoni, która dzisiaj określana jest mianem jednej z najseksowniejszych gwiazd w polskim show-biznesie!Zobacz także: Anna Wyszkoni o duecie z Michałem Bajorem: "To było spełnienie jednego z największych marzeń" Dawid Podsiadło publikuje “Długość dźwięku samotności” ze Stadionu Śląskiego oraz ogłasza dodatkowy koncert i gości na trasie! 15 lutego 2023 Niesamowicie emocjonalne nagranie wykonania utworu “Długość dźwięku samotności” zespołu Myslovitz, zarejestrowane podczas koncertu na Stadionie Śląskim w Chorzowie 25 czerwca © 2017 TabLyricsTerms Of Use Privacy PolicyMade with love and passionAll lyrics are property and copyright of their owners. All lyrics provided for educational purposes and personal noncommercial use only.

Myslovitz | Długość Dźwięku Samotności ANIA WYSZKONI Wiem że jesteś tam - oficjalny teledysk 13 lat temu • 1,298 wyświetleń Anna Jantar - Będzie

– Każdy, kto słyszy taką diagnozę reaguje podobnie. Najpierw pojawia się strach o życie, później obawa o śpiewanie. To był bardzo trudny czas, ale mam dwójkę cudownych dzieci, dla których zawsze będę silna – wspomina okres choroby Anna Wyszkoni. Dzisiaj artystka zaczyna nowy etap, czego dowodem jest nowa płyta – „Jestem tu nowa”. – Jest nie o chorobie, ale o silnej kobiecie – podkreśla. Z okazji jubileuszu 20-lecia na scenie wspólnie z portalem odbyła sentymentalną podróż pełną wspomnień i planów na przyszłość. W ramach kariery solowej wydała dotąd dwie płyty, „Pan i Pani” w 2009 roku i „Życie jest w porządku” trzy lata później. Obydwa albumy uzyskały status podwójnie platynowych. To z nich pochodzą takie hity jak: „Czy ten pan i pani”, „Wiem, że jesteś tam”, „Zapytaj mnie o to, kochany” czy „Biegnij przed siebie”. Po przełomowym 2016 roku artystka wydała album „Jestem tu nowa”. Na nowej płycie Wyszkoni postawiła na facetów, do współpracy zapraszając Marcina Limka i Marka Raduli. Wśród autorów kompozycji znaleźli się Jan Borysewicz, Robert Gawliński i Piotr Cugowski, a większość tekstów jest autorstwa samej wokalistki. Stuknęła ci „dwudziestka”, a ty twierdzisz, że to ciągle początek. Jak to możliwe? Jak to ładnie brzmi: dwudziestka. Ja się nią chwalę wszem i wobec, bo to dobry wiek. Z jednej strony bardzo doświadczona, dojrzała, świadoma, a z drugiej strony ciągle młodziutka i ma wiele do powiedzenia. Tak się właśnie czuję i chciałabym wszystkie moje plany, które snują się w mojej głowie, móc po prostu zrealizować. Kiedy stawaliśmy w salce prób i graliśmy, wygrywaliśmy nasze życie. Taki jubileusz to też okazja do podsumowań. Czy wspomnienia teraz wracają? Tak i staram się je pielęgnować również muzycznie, ponieważ podczas koncertów prezentuję krótką podróż sentymentalną. Wspominam te utwory, które mnie inspirowały, kiedy byłam dzieckiem. Gram nawet fragment utworu Sandry, która była moją ogromną idolką. Obserwując ją na scenie, jak prowadziła swoją karierę, marzyłam by być jak ona. To była pierwsza postać, która sprawiła, że marzenia zaczęły się we mnie dość mocno klarować. Później był zespół Łzy, występ w „Szansie na sukces” i piosenka „Długość dźwięku samotności” zespołu Myslovitz. Fragmenty tych utworów muszą się pojawić w jubileuszowym koncercie, bo są dla mnie ważne. Kiedy zaczynałaś nie było programów typu talent show i możliwości, by zaistnieć. Co takiego zrobiłaś, że się udało? Rzeczywiście mamy inne czasy i możliwości są w tej chwili ogromne. Można w domu na komputerze zarejestrować utwór i wrzucić go do sieci. Ja musiałam się trochę bardziej wysilić, pojechać do studia, więcej zainwestować. Każda godzina w studio była płatna. Repertuar też musiał być wcześniej przygotowany na próbach z zespołem. Uważam, że to były piękne czasy i niesamowita magia, kiedy stawaliśmy w salce prób i graliśmy. Wygrywaliśmy nasze życie, a dzisiaj dużo jest dźwięków z maszyny, elektroniki. Ja tego nie lubię, dlatego cieszę się, że moje korzenie sięgają tych czasów prawdziwych. Poszłam na casting do zespołu weselnego, ale mnie nie przyjęli W branży muzycznej utarło się określenie, że jesteś ambitną dziewczyną ze Śląska. Zgadzasz się z tym? Trochę tak, bo rzeczywiście zawsze taka byłam. Już w szkole jako uczennica starałam się mieć dobre wyniki, a także spełniać marzenia związane ze śpiewaniem. Nie było talent show, ale kiedy miałam 16 lat była już „Szansa na sukces”. Dla śpiewających osób to była właściwie jedyna opcja, żeby się pojawić w telewizji i zaprezentować swój talent. Skorzystałam z tej możliwości. Jeździłam zresztą na różne przeglądy czy konkursy. Nawet poszłam na casting do zespołu weselnego, ale mnie nie przyjęli, może na szczęście. Jak tylko mogłam stać na scenie, to z tego korzystałam. A ten charakterystyczny wizerunek zbuntowanej rockmanki to był twój pomysł czy się kimś inspirowałaś? To właściwie bardziej instynkt. Wizerunek był bardzo szczery, ale jak dzisiaj na to patrzę i oceniam z perspektywy czasu, to nie był za dobry, ale taka po prostu byłam. Lubiłam martensy i czarne rozciągnięte swetry. Kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko, dojrzałam i znalazłam miłość, to wizerunek się zmieniał, bo zmieniałam się też ja. Do dzisiaj wszystko to, co się dzieje wokół mnie jest zgodne z tym, co we mnie. Myślę, że bycie szczerym to podstawa. Ciągle mi się chce i nie zamierzam się zatrzymywać Czy to wrodzona ambicja pchnęła cię do decyzji o opuszczeniu zespołu Łzy i pójścia swoją drogą? Chyba bardziej zmęczenie i poczucie, że nasza wspólna energia się wypaliła. Zawsze chciałam sięgać po więcej i nie potrafiłam tkwić w wygodnym miejscu, które do niczego mnie już nie prowadziło. Stąd taka decyzja i myślę, że słuszna dla obu stron. W tej chwili czuję, że jestem we właściwym miejscu z właściwymi ludźmi. Pracuję z fantastycznymi muzykami i jestem z tego dumna. Bardzo mnie to inspiruje i napędza, dlatego ciągle mi się chce i nie zamierzam się zatrzymywać. To był szok dla publiczności zespołu Łzy. Czy masz poczucie, że część z nich zabrałaś ze sobą? Nie zastanawiałam się nad tym, bo chciałam mieć poczucie, że robię coś dobrego dla siebie i tylko w taki sposób mogłam przekonać ludzi do wszystkiego, co było później. Działałam zgodnie ze swoim sumieniem. Nie wiem, czy zabrałam część ze sobą, czy nie, ale cieszę, że mam swoją grupę odbiorców. Są to wierni fani, którzy podróżują ze mną po całej Polsce. Występuję przez cały rok, bez względu na porę roku. W lecie gramy plenerowe koncerty, zimą w salach, kameralnie, również bankietowo. Każdy rodzaj występu daje mi ogromnie dużo radości, bo na każdym spotykam się z fanami, którzy od lat są ze mną. I na każdym zdobywam też nowych. Bliżej ci jednak do życiowej ryzykantki, czy kogoś, kto przygotowuje sobie grunt pod ważne decyzje? Patrząc na wszystko, co zrobiłam w życiu, jestem chyba bardziej ryzykantką. Lubię czuć się bezpiecznie, natomiast rozstając się z zespołem Łzy nie wiedziałam, co mnie czeka. Byłam po wydaniu pierwszej, solowej płyty, ale to jeszcze nie była bezpieczna pozycja jako artystki. Po prostu zaryzykowałam, bo wiedziałam, że tam już nic się nie wydarzy. Musiałam znaleźć inną przestrzeń. To był bardzo trudny czas, ale wiedziałam, że muszę się z tym uporać Dla wielu rak, nowotwór brzmi jak wyrok, a Tobie jakie myśli towarzyszyły? Sądzę, że każdy, kto słyszy taką diagnozę (nowotwór tarczycy – przyp. red.) reaguje podobnie. Najpierw pojawia się strach o życie, później w moim przypadku pojawiła się obawa o przyszłość artystyczną, o śpiewanie. To był dla mnie bardzo trudny czas, ale miałam wokół siebie ludzi, którzy mnie wspierali. Mam dwójkę cudownych dzieci, dla których zawsze będę silna i wiedziałam, że dla nich muszę się z tym uporać. Dzisiaj mam to już za sobą i bardzo się z tego cieszę. Zaczynam nowy etap, tak jak zresztą zatytułowana jest moja nowa płyta – „Jestem tu nowa”. Wspomniałaś o dzieciach, którym jednak nic nie powiedziałaś o chorobie. Staraliście się żyć, jakby nigdy nic? Nie da się w takim momencie żyć, jakby nigdy nic, natomiast moja córka miała wtedy 4,5 roku, więc nie do końca świadomie mogła przyjąć taką informację. Wiedziała, że jestem w szpitalu. Odwiedziła mnie i bardzo to przeżyła, ale nie miała świadomości, jaka to choroba. Mój syn się domyślał, ale też nie nazwałam tego w taki bezpośredni sposób. Gdzieś próbowałam się z tego tematu ześlizgiwać. Kiedy byłam po operacji, musiałam zniknąć na chwilę Zniknęłaś ze sceny, z mediów. Docierały do ciebie sygnały od fanów, od publiczności? Ta przerwa wbrew pozorom była bardzo krótka, bo trwała zaledwie miesiąc. Wcześniej koncertowałam i dopiero w kwietniu, kiedy byłam po operacji, musiałam zniknąć na chwilę. Dałam sobie bardzo mało czasu, bo zaledwie 3,5 tygodnia. Myślę, że mogłam dać sobie więcej, ale z drugiej strony to mi pomogło w zebraniu myśli i powrocie na scenę. Dopiero po tym, jak uporałam się z tym wszystkim w mojej głowie, postanowiłam zdradzić, co się ze mną działo. Zrobiłam to tylko dlatego, że chciałabym komuś pomóc. Jeśli chociaż jedna kobieta, dzięki temu, co opowiedziałam w mediach, pójdzie na badania i uniknie poważnych konsekwencji choroby, to mój cel został osiągnięty. Jesteś przykładem, że można oszukać los, jak brzmi tytuł twojej nowej piosenki? Chciałabym oszukać los, ale nie wiadomo, czy się da. Musiałam wiele emocji z siebie wyrzucić, dużo złości, ale wiem, że to choroba, z którą żyje się do końca. Muszę być bardzo czujna, badać się i robię to, bo wolę wiedzieć, jeśli coś będzie się działo niż żyć w nieświadomości. Płyta jest nie o chorobie i trudnym czasie, ale o silnej kobiecie Pokonałaś ją z punktu widzenia medycznego, ale i muzycznie, czego dowodem jest nowa płyta. Praca była formą terapii? Myślę, że tak, bo pisanie tekstów pomogło w wyrzuceniu wielu ciążących mi emocji. Poza tym praca nad płytą bardzo mnie napędzała i dodawała sił. Z każdym dniem stawałam się silniejsza i kiedy trzymam ją w dłoniach to wiem, że nie jest o chorobie i tym trudnym czasie, ale o silnej kobiecie. Chciałabym ją zadedykować wszystkim silnym kobietom, ale również tym, które tej siły potrzebują. Wyłania się z niej trochę inna, bardziej drapieżna odsłona. Taka jest właśnie nowa Ania Wyszkoni? Lubię zaskakiwać i z każdą płytą robić kolejny krok. Nie chciałabym nagrać jeszcze raz tej samej płyty. Poprzednia była bardzo melancholijna, nawet powiedziałabym, że dość smutna. Pięć lat później jestem innym człowiekiem i chcę to pokazać w swojej muzyce. Co ważne spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy mnie inspirowali i poprowadzili w takim drapieżnym kierunku. Mówię tutaj przede wszystkim o Marcinie Limku, który jest producentem płyty, a także o Marku Raduli, niezwykle doświadczonym muzyku, z którym mam ogromną przyjemność pracować od paru lat. Efektem tego wszystkiego są właśnie takie dźwięki. Cieszę się każdym dniem, bo wiem, że wszystko może pęknąć, jak bańka mydlana Poza sceną też jesteś inną kobietą? Właściwie nie zmieniły się moje priorytety, bo te od dawna mam bardzo jasno ustalone. Najważniejsze są dzieci i to się nigdy nie zmieni. Ale jestem inna. Mam nowe podejście do życia, z większym dystansem traktuję siebie i ludzi, których spotykam. Cieszę się życiem, każdym dniem, bo dzisiaj już wiem, że to wszystko może po prostu pęknąć, jak bańka mydlana. Zatem biorę je pełnymi garściami. Nigdy nie było czegoś takiego, jak rywalizacja między dziećmi a muzyką? Nie, nigdy (śmiech). Muzyka jest dla mnie bardzo ważna i moje dzieci doskonale o tym wiedzą. Czuję się spełnioną kobietą dzięki temu, że stoję na scenie i mam kontakt z publicznością. Po prostu robię to, co kocham i bez tego czułabym się pewnie sfrustrowana. Moje dzieci to zaakceptowały i mają tę świadomość, bo zarówno w przypadku syna, jak i córki, już po miesiącu po urodzeniu wróciłam na scenę. Zaczęłam wyjeżdżać i są przyzwyczajone, że mam taki system pracy. Kiedy jestem w domu mam dla nich całe dni. Nie jest tak, że rano wychodzę do pracy i wracam wieczorem, także czerpiemy z tego. Wróciłam do utworu „Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka” Najbliższe tygodnie to kontynuacja występów jubileuszowych. Na co może liczyć publiczność? Koncerty jubileuszowe skłaniają do pewnego rodzaju podsumowania. Pojawią się utwory, których przez jakiś czas nie śpiewałam. Wróciłam do utworu „Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka”. Patrzę na niego z dystansem, bo wszystkie emocje związane z rozstaniem (z zespołem Łzy – przyp. red.) już opadły. Nie zabraknie też najnowszych utworów, ponieważ koncert musi być przemyślany i zaplanowany z pewnego rodzaju równowagą. Muszą być więc piosenki, które ludzie znają i przy których się doskonale bawią. Mam nadzieję, że uda nam się przedstawić nowy repertuar w taki sposób, że publiczność bardzo szybko go pozna i będzie śpiewać razem ze mną. Tego ci życzę.
3DQa. 88 331 375 366 160 113 460 216 129

długość dźwięku samotności ania wyszkoni